— Fałszywy nie przynosi nam także żadnej korzyści!
— Tego nie mów. Przecież ci wczoraj obiecałem, że napiszę do brata. Alfonso musi się z tobą ożenić!
— Poczekaj z pisaniem do dnia ich wyjazdu.
Pokiwał głową. Nie rozumiał jej, gdyż była dlań zagadką.
Wyszedł. A ona stanęła znów przed zwierciadłem.
I znów przerwano jej to miłe zajęcie.
Weszła służąca Amaika. Stara Indianka długo służyła u Kortejów i cieszyła się zaufaniem sennority.
— Amaika, spójrz. Jestem piękna, czy brzydka?
Stara klasnęła w ręce i odpowiedziała:
— Brzydka? O, Madonno, jakżeż panienka może być brzydka? Piękna jest, bardzo piękna moja panieneczka.
— Naprawdę?
— Na moją biedną duszę! — przysięgała obłudna starucha.
— A więc pomógł mi puder! Czy mam jeszcze trochę naróżować policzki?
— Nie, sennorita. Tak wyglądasz bardzo ładnie i miluchno. Muszą cię kochać!
— Muszą, ale on nie będzie kochał.
— On? — zaśmiała się Indianka. — On panienkę także pokocha, jeżeli panienka w tym stroju ukaże się w teatrze.
— Ale czy przyjdzie? — zapytała.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/30
Ta strona została skorygowana.
— 768 —