Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/4

Ta strona została skorygowana.
—   742   —

Zorski i Helmer towarzyszyli narzeczonym do Meksyku. Jacht został pod opieką marynarzy.
Ponieważ Mariano był osłabiony, nie mógł jechać konno. Użyto w tym celu pocztowego dyliżansu, który kursuje między wybrzeżem a Meksykiem. Trzej mężowie należycie się uzbroili i zaopatrzyli w żywność.
Podróż meksykańskim dyliżansem nie należy do przyjemności. Wóz taki mieści dwanaście do szesnastu osób, a ciągną go napół dzikie muły.
Trudno sobie wyobrazić, jakie przeszkody może napotkać po drodze dyliżans. Co drugi Meksykańczyk jest bandytą, który chętnie napada na podróżnych. Drogi są pełne wybojów i dyliżans w każdej chwili może się wywrócić.
W tych okolicznościach jechali nasi bohaterowie.
Dopiero wieczorem dotarli do jakiegoś folwarku i postanowili w nim przenocować. Była to brudna mała chata, ogrodzona kłującym kaktusem. Wewnątrz tego ogrodzenia pasły się chude konie i muły. Chatę zamieszkiwał „pocztmistrz“ chudy Meksykanin, który raczej wyglądał na mordercę, niż na porządnego człowieka.
Oprócz tego był właścicielem szynku.
Amy obawiała się tego człowieka, przy tym nieporządek w chacie był tak wielki, że Amy wolała spać w dyliżansie. Trzej mężczyźni postanowili spędzić noc w pobliżu niej pod gołym niebem.
Wieczór był piękny. Amy i Mariano odłączywszy się od innych, przechadzali się po ogród-