Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/6

Ta strona została skorygowana.
—   744   —

— Dziękuję ci za twoją otwartość! — zawołała Amy, całując go. — Wszystko dobrze się skończy.
— A twój ojciec — —? — zapytał.
— Nie obawiaj się, on mnie tak kocha, że zdolny jest wszystko dla mnie uczynić — odparła.
Jeszcze dość długo siedzieli na skale i myśleli o przyszłości.
Potem wrócili do swoich. Amy usnęła w dyliżansie, inni leżeli obok na ziemi, przykryci kocami.
Na drugi dzień wyruszono w dalszą podróż. Nużąca jazda nadwyrężyła zdrowie Mariana, a gdy dotarli do Meksyku, był bardziej chory niż przedtem. Ale Zorski uspokoił Amy, że w przeciągu kilku tygodni Mariano odzyska utracone siły.
Amy serdecznie zaprosiła wszystkich do pałacu ojca, ale Zorski odmówił.
— Pozostaniemy w hotelu — rzekł. — Ojciec pani nie zna nas jeszcze osobiście, a to, co pani o nas mu opowiedziała, nie uprawnia nas do korzystania z jego gościnności.
— Ależ pan przysłużył mi się tak wyśmienicie i odprowadził bezpiecznie i cało do Meksyku! Zorski uśmiechnął się i rzekł:
— Miss Amy, czy nie lepiej by było przedstawić ojcu Mariana bez żadnego wstępnego wyjaśnienia jako swojego narzeczonego?
Zarumieniła się.
— Ma pan słuszność. Zatrzymajcie się, panowie, tymczasem w hotelu, ale musicie mi obiecać, że nie odmówicie być naszymi gośćmi, jeżeli ojciec mój tego zapragnie.