Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 27.djvu/7

Ta strona została skorygowana.
—   745   —

— Bardzo chętnie — odparł Zorski. — Przybyłem do Meksyku, by poznać tego Korteja, a uda mi się to z łatwością, gdy zamieszkam u państwa. Może w końcu znajdziemy klucz do zagadki, której rozwiązanie jest naszym zadaniem.
Pojechali do hotelu, a Amy do domu.
Lord Lindsay nie spodziewał się tak rychłego powrotu córki.
— Amy! — zawołał, zrywając się z krzesła. — Czyż to możliwe?
— O, pewnie! Spodziewam się, papo, że nie uważasz mnie za ducha?
— Ależ nie byłaś chyba na Jamajce!
— O, byłam. Dam ci tego dowód. Oto pismo gubernatora. A zawdzięczyć to możesz panom, którzy mi towarzyszyli. Przede wszystkim doktorowi Zorskiemu.
— Jak to, temu sławnemu lekarzowi, o którym mi tyle opowiadałaś, gdy wróciłaś z Rodrigandy?
— Właśnie o nim mówię. On mnie odwiózł do Jamajki, a stamtąd do Meksyku. Wszystko ci objaśnię, jednak przedtem przeczytaj odpowiedź gubernatora. Ja tymczasem uporządkuję toaletę.
Po godzinie była znów w apartamentach ojca. Siedząc przy jego boku, opowiadała mu wszystko szczerze. Słuchał z poważną miną. Zdawało się, że to jakaś awanturnicza przygoda. Zatrwożył się. Amy była jego jedyną córką. Marzył o jakimś wielkim człowieku dla niej, a tu naraz oznajmiła mu, że kocha — kogo? Hiszpańskiego bandytę!
Gdy skończyła opowiadanie, daremnie czekała na odpowiedź. Lord Lindsay przechadzał się