Vaquero otworzył podwoje, przybysze wjechali na podwórze i oddali konie słudze. Hacjendero wyszedł na ich spotkanie. Spojrzał z podziwem i przestrachem na wyniosłą postać Zorskiego.
— Dios mios, a to co? Czy pan jest Hiszpanem?
— Nie, Polakiem.
— To kaprys natury. Byłem pewny, że to książę Olsunna. Ale tamten jest starszy. Witam pana!
Podał mu rękę i wyciągnął ją również do Mariana.
— Carramba! — krzyknął hacjendro. — Ato co znowu? Hrabia Emanuel! Ależ to niemożliwe! Hrabia jest daleko starszy!
Schwycił się za głowę. Te dziwne podobieństwa. I spojrzawszy na Helmera, załamał ręce.
— Valgame Dios, ochroń mnie Boże! Jestem zaczarowany! — zawołał.
— Co tam takiego?! — zawołał jasny, miły głosik dziewczęcy.
— Chodź tu, moje dziecko. Coś takiego nie zdarzyło mi się jeszcze. Przychodzą ci trzej sennorowie, a każdy jest podobny do kogoś ze znanych mi osób.
Emma weszła uśmiechnięta. Gdy spostrzegła Helmera, zawołała:
— Rzeczywiście, tatku, ten sennor jest zupełnie podobny do mego biednego Antonio.
— No, jakoś to się wyjaśni, proszę tylko wstąpić w moje progi.
Weszli do jadalni, podano posiłek. Właśnie
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
— 789 —