Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/25

Ta strona została skorygowana.
—   791   —

— Uderzono go w głowę — odpowiedział Arbelez
— Był lekarz?
— Tak jest, ale zawyrokował, że nie ma dla niego ratunku.
— Ten lekarz nic nie umie. Bądź pan dobrej myśli, panie Helmer. Brat pański nie jest niebezpiecznie chory. Można go uratować.
Usłyszano okrzyk radości. To Emma krzyknęła i chwyciła lekarza za obie ręce.
— Czy to prawda, sennor?
— Tak. Jestem lekarzem. Skoro tylko dowiem się, w śród jakich okoliczności zachorował, powiem, czy ratunek jest możliwy. Ale o tym potem. Teraz pozwolę sobie wyłuszczyć powód naszego przybycia.
Ale Emma tak długo prosiła Zorskiego o zbadanie Antonia, że ten musiał tę prośbę uwzględnić.
— O, sennor, czy możliwa jest jakaś pomoc dla mego biednego Antonia? Brat jego powiedział mi już, że pan jest wielkim i sławnym lekarzem, że pan nawet swoją własną małżonkę uleczył z obłędu.
— Największym lekarzem jest Bóg i sądzę, że przy Jego pomocy uda mi się wyleczyć chorego.
Wziął rękę pacjenta. Emma zaś poszła do swego pokoju i padłszy na kolana, gorąco się modliła. Gdy weszła do salonu, wszyscy czekali na orzeczenie lekarskie. Potem nadszedł Zorski. Obrzucono go pytaniami.