Poczciwy hacjendero. w tej chwili ofiarował Marianowi swoją hacjendę. W całym domostwie nie było osoby, która by nie była przekonana o tym, ze Mariano jest rzeczywistym hrabią Alfonsem.
Nadszedł dzień operacji.
Zorski zaprosił do asysty Helmera, Mariano i starego Arbeleza. W południe udali się do pokoju chorego. Zamknięto drzwi i nikomu nie pozwolono wejść. Wszyscy mieszkańcy domu zebrali się i modlili za pomyślny wynik operacji.
Czasem zdawało się, że słyszą jęki, albo donośny, ostry głos, potem następowała cisza. Wreszcie po długim oczekiwaniu nadszedł Arbelez. Był blady i rozdrażniony.
— No, jakże tam? — zapytała Emma, drżąc.
— Sennor Zorski jest pełen nadziei. Pacjent zemdlał, musisz tam pójść i czuwać koło niego. Skoro się obudzi, musi zobaczyć tylko znane mu twarze.
Poszła z ojcem. Na korytarzu spotkali Helmera. Był śmiertelnie blady. Gdy weszli do pokoju, Zorski był pochylony nad chorym i liczył uderzenia serca i oddech. Emma ujrzawszy wykrzywioną twarz ukochanego, chciała krzyknąć z przestrachu, jednak zapanowała nad sobą.
— Sennora, proszę usiąść, ale tak, by chory, gdy się tylko obudzi, mógł panią zobaczyć. Ja zaś, schowam się za firankami — szeptał Zorski.
Mijały minuty tak długie, jak wieczność, aż wreszcie pacjent poruszył się.
— Proszę się nie lękać — rzekł Zorski. — We-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 28.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
— 793 —