zuchem, by w tych ciemnościach rzucić się do ucieczki.
Ale Kortejo nie był wielkim bohaterem i dlatego posłuchał rozkazu.
Patrol zaprowadził ich do miasteczka, które składało się z paru domków, ale było bardzo ożywione.
Wszędzie widać było uwiązane konie, a jeźdźcy gospodarowali w cudzych domach.
Juarez był Indianinem. Wiedziano o nim, że był chytry i okrutny. Ale posiadał niezachwiany charakter i siłę woli, przy pomocy których podczas politycznego zamieszania zaprowadził ład i spokój.
Kwatera Juareza mieściła się w największym domu miasteczka. Do niego przyprowadzono Korteja i jego towarzyszy. U wejścia stało czterech uzbrojonych jeźdźców na koniach z obnażonymi pałaszami.
Zaprowadzono ich do wielkiej komnaty, gdzie właśnie spożywano kolację.
Na honorowym miejscu siedział Indianin Juarez. Włos miał krótko przystrzyżony, tak, że można było przyjrzeć się jego potężnej czaszce. Ubrany był gorzej, niż jego towarzysze, każdy jednak poznałby na pierwszy rzut oka, że on tutaj jest panem.
— Co tam? — zapytał krótko, zobaczywszy wchodzących.
— Ci ludzie zatrzymani zostali przez straż.
Oko Indianina zwróciło się z ogromną bystrością ku Kortejowi.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 29.djvu/15
Ta strona została skorygowana.
— 809 —