— Kim pan jest?
— Nazywam się Pablo Kortejo; jestem zarządcą dóbr hrabiego de Rodriganda, mieszkam w Meksyku.
Juarez myślał chwilkę, potem pytał dalej:
— Bogatego Hiszpana Rodrigandy, którego własnością była hacjenda del Erina?
— Tak.
— Dokąd jedziecie?
— Do Meksyku.
— Skąd?
— Z hacjendy Vandaqua.
— Coś pan tam robił?
— Odwiedziłem jej właściciela.
Brwi Juareza ściągnęły się groźnie. Zapytał:
— A więc jest pan jego przyjacielem?
— Tak.
— W takim razie jesteś moim wrogiem. Ten człowiek jest stronnikiem Miramona.
Kortejo zląkł się. Miramon był prezydentem. Meksyku, a starał się o zdobycie naczelnej prezydentury całego państwa. Jeździł po kraju i zbierał stronników, a zgładzał nielitościwie tych, którzy; nie byli jego zwolennikami.
— Nie pytałem go nigdy o jego poglądy polityczne — bronił się Kortejo.
Tym oświadczeniem, zdaje się, nie polepszył swojej doli.
Wargi Juareza rozchyliły się i ukazały dwa rzędy białych zębów.
— Niebardzo w to wierzę. Jeżeli ludzie żyją
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 29.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 810 —