Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 30.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—   836   —

Tak zakończyła się wieczorna rozmowa.
Po kolacji oficerowie udali się do swych komnat.
Tylko jeden młody porucznik stał w oknie i patrzył na podwórze. Nagle spostrzegł jasną suknię, która odcinała się na tle ciemnego kwietnika.
— Dama — pomyślał. — Gdzie kobiety, tam i awanturki. Zejdę na dół.
Meksykańczyk ma zwyczaj nawiązywać stosunki towarzyskie z każdą damą. I dlatego też teraz porucznik Perdero szybko zeskoczył ze schodów.
Była to Karia, siostra Bawolego Czoła.
Weszła do ogrodu, by spędzić parę chwil wśród kwiatów. Rozmyślała o przeszłości, o hrabim Alfonsie, którego kochała i dziwiła się sobie, ze oddała takiemu człowiekowi swe serce.
Teraz nienawidziła go całą siłą swej indyjskiej duszy. Myślała o Niedźwiedzim Sercu, o tym dzielnym naczelniku Apachów, który ją kochał, i zła była na siebie, że mogła być dla niego obojętna. Teraz i ona go pokochała. Jakżeby czuła się szczęśliwą, gdyby go mogła znowu zobaczyć!
Z tego zamyślenia obudził ją cichy szelest. Spostrzegła przed sobą porucznika. Chciała się oddalić, ale on zastąpił jej drogę i prosił z ukłonem salonowca:
— Nie zmykaj przede mną, sennorita. Byłoby ml bardzo przykro, gdybym się dowiedział, że przeszkodziłem jej w rozkosznym upajaniu się i wonią tych kwiatów.