ski ruszył za nim. Spojrzawszy mimowoli wstecz, na tarasie lekarz spostrzegł jakąś postać. Nie mógł rozróżnić rysów twarzy, ale domyślił się, że to Emma, której podczas rozmowy na temat ostatnich wydarzeń, zakazał wychodzić z domu. Nie chcąc spotkać się z żołnierzami, wybrała sobie taras, jako miejsce przechadzki.
Rotmistrz wszystko już sprawdził i powinien wracać, lecz nagle skręcił w południowy kąt palisady.
— Czego on chce tam? Zorski szedł za nim, i nagle usłyszał obcy głos:
— Pan sam nam przeszkadzał. Bylibyśmy pana trafili.
— Dlaczego nie ustawiliście się po lewej stronie?
— Na nic by się wszystko zdało. Któż sądził, że to człowiek o tak bystrym umyśle?
— Sprawia wrażenie wszystkowiedzącego.
Teraz nie mogę podać nowego planu, gdyż muszę wszystko wyśledzić i wybadać. Jestem pewny, że ten Zorski będzie mnie samego śledził, dlatego nie możemy więcej się spotykać.
— Gdzie więc?
— Czy masz papier i ołówek?
— Nie.
— Ale czytać i pisać umiesz?
— Tak, umiem.
— Masz tu parę arkuszy papieru i ołówek. A teraz posłuchaj. U wejścia do jaru leży kamień. Tam położy papier, który będzie zawierał dla cie-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 30.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 847 —