z liczną drużyną niecywilizowanych lancetników, z których prawie każdy był w kolizji z prawem?
Noc minęła wśród takich refleksji. Chory spał snem mocnym, zdrowym i nie poruszył się ani razu. Spał jeszcze, gdy do pokoju weszła piękna Indianka Karia, by zastąpić Emmę, jak to zwykle czyniła.
— Czy miał spokojną noc? — zapytała.
— Tak, spał bez przerwy.
Mam nadzieję, że wkrótce będzie zupełnie zdrów.
— Życzę mu zdrowia, z całego serca — rzekła Karia.
Nie mamy już powodu martwić się o sennora Helmera. Teraz chodzi mi o ciebie. Jesteś bardzo blada i znużona. Przyczynia się do tego ciągłe nocne czuwanie.
— Nie, moja kochana. Jeżeli czuję się zmęczona, to nie z czuwania, ale z innego powodu.
Opowiedziała jej cichutko, by nie zbudzić śpiącego, całą przygodę, która miała miejsce na tarasie. Karia słuchała uważnie, a potem opowiedziała jej o spotkaniu z oficerem w ogrodzie.
Tak rozmawiające zastał je Zorski. Chciał zobaczyć pacjenta, szedł więc cichutko i zupełnie niechcący usłyszał koniec opowiadania Karii. Gdy wszedł do pokoju, usprawiedliwił się, że mimowoli podsłuchał rozmowę obu pań, a potem zapytał Indiankę:
— A więc i pani miała taką samą nieprzyjemną przygodę, jak sennorita Emma?
Mamy jak widzę do czynienia z drabami
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 30.djvu/29
Ta strona została skorygowana.
— 851 —