Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 31.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
—   855   —

się. — Obraził pan sennoritę Karię tak samo, jak pański kapitan Emmę. Jesteście do siebie zupełnie podobni. Jeżeli się pan natychmiast nie wyniesie, wyrzucę pana przez okno!
Mówiąc to wyciągnął rękę, by słowa swe wprowadzić w czyn. Lecz Pandero w porę usunął się i rzucił się ku drzwiom. Jeszcze raz odwrócił się jednak i zaciskając pięści rzekł:
— Odpowie mi pan za to i to bardzo rychło! Zamiast z jednym, będziesz się bić z dwoma. Jeden z nas zabije pana, chyba że masz diabła w sobie!
Wyszedł. Zorski zapalił spokojnie papierosa i obojętnie czekał na to, co nastąpi. Nie długo czekał. Po upływie piętnastu minut zapukano do drzwi i wszedł drugi porucznik. Skłonił się bardzo uprzejmie i rzekł grzecznym tonem:
— Przebacz, sennor, czy może mi pan poświęcić pięć minut czasu?
— Chętnie, sennor. Proszę siadać, oto cygara.
Oficer był zdziwiony tą uprzejmością. Porucznik Pardero opowiedział mu o zachowaniu Zorskiego, tymczasem on skonstatował zupełnie co innego. Zapalił cygaro i usiadł naprzeciwko doktora.
— Szczerze mówiąc, przychodzę do pana w sprawie nie bardzo przyjacielskiej. Przychodzę z polecenia sennorów Vardoji i Pardero, którzy czują się znieważeni przez pana.
Zorski przytaknął.
— Użył pan trafnego wyrażenia. Sądzą, że ich obraziłem. Ci dwaj sennorowie obrazili dwie damy,