ci, jednak po tym, co zaszło, będą musieli jeszcze przed śmiercią porządnie się namęczyć.
Djabelska radość zjawiła się na jego obliczu. Był to przedsmak zemsty.
Musimy ich pojmać i odstawić w pewne miejsce, gdzie skosztują rozkoszy więzienia aż do syta. Niedaleko od mojej hacjendy jest stary meksykański ołtarz ofiarny: piramida, posiadająca wewnątrz kurytarze i jaskinie, które ja jeden tylko znam.
Jest to tajemnica mojej rodziny. W tej jaskini będą mieszkać i usychać pojmani. Do tych jaskiń wsadzimy też obie sennority Emmę i Karię, które będą musiały wykonać każdy nasz rozkaz.
Pardero zadrżał radośnie, słysząc te słowa.
— Djabeł z pana, ale bardzo miły djabeł!
— Tak, będziemy obaj djabłami, którzy zwyciężą tych aniołów. Przy tym idę nie tylko za głosem zemsty i miłości, ale i za głosem wyrachowania. Żyjemy w bardzo niespokojnych czasach i trzeba się o wszystkim z góry upewnić.
Jeżeli zabiję tych trzech, a nagrody mi nie zechcą wypłacić, wtedy nie będę mógł nic zaradzić. Jeżeli zaś będą żyć, ale więzieni przeze mnie, wtedy, mogę z wielką pewnością wystąpić i zażądać zapłaty. Widzi pan, że ostrożnie działam dla naszego wspólnego dobra.
— Tak jest, posiada pan bystrość umysłu, ostrożność i chytrość. I to mnie właśnie napawa zaufaniem do pana, spodziewam się bowiem, że ziszczą się nasze plany. Może pan na mnie liczyć.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/15
Ta strona została skorygowana.
— 895 —