Trzeciego dnia wyprowadzono Verdoję i Paradero i postawiono ich przed mieszkańcami hacjendy. Zorski obwieścił im zapadłą w ich sprawie uchwałę, a potem puszczono ich na wolność. Odjechali, nie powiedziawszy ani słowa.
Pierwszą ich stacją było miasteczko Nombre de Dois. Tam zamienili swój oficerski uniform na zwyczajne odzienie i zniknęli.
Po czasach rozdrażnienia i niepokoju nastąpiła dla hacjendy chwila ciszy. Zorski nie mógł wyjechać przed zupełnym wyzdrowieniem swego pacjenta. Najmniejsze uchybienie mogło zaważyć na życiu chorego, a nawet zniszczyć je.
Po czternastu dniach chory czuł się tak dobrze, że mógł wstawać z łóżka o własnych siłach. Po następnych ośmiu dniach przechadzał się po ogrodzie, a wreszcie przedsięwziął większy spacer piechotą.
Umysłowo wyzdrowiał już zupełnie, od tej jednak chwili, w której obudziła się w nim pamięć, żył tylko myślą zemsty na osobie hrabiego Alfonsa de Rodriganda. Dlatego nie puszczał od siebie przyjaciół.
Chciał się do nich przyłączyć, by w tej wyprawie pomścić swą krzywdę. Nie był na tyle silny, by, móc natychmiast wyruszyć, gdyż podczas długiej choroby odzwyczaił się od jazdy konno. Teraz więc zaczął ćwiczyć się od nowa.
Minęło parę tygodni.
Przez ten cały czas Mariano korespondował ze swoją Amy. Otrzymywał od niej odpowiedzi, pełne serdecznej wzajemności i zachęcanie do pod-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 897 —