Verdoja udał się do Emmy, podczas gdy Pardero pozostał przy Indiance.
Gdy Verdoja wszedł do pokoju Emmy, było tam jeszcze ciemno. Zapalił świecę. Emma leżała zemdlona na ziemi. Oczy podłego człowieka spoczywały z upodobaniem na pięknej postaci, ubranej w cienką tkaninę. Oswobodził dziewczynę z więzów i ubrał jej suknie, potem wyszukał w szafie okrycie, które mogłoby się jej przydać w dalszej drodze.
Teraz usiadł i oczekiwał jej przebudzenia.
Pardero zastał Karię, tarzającą się na ziemi.
Zamknął za sobą drzwi i zapalił świecę.
Przed oczyma młodzieńca roztaczał się przepiękny widok dziewczęcia. Chciał się do niej zbliżyć, ale został odepchnięty.
— Dobrze, nie będę ci teraz przeszkadzać — rzekł — ale moją będziesz, choćbym miał dla ciebie utracić życie. Wstań, ubiorę cię!
Czas naglił. Zwolnił trochę uścisk więzów i ubrał ją. Nie sprzeciwiała się temu. Udawała, że wszystko, co dzieje się dokoła niej — jest dla niej rzeczą zupełnie obojętną. Gdy dotknął jej ręki, czuł, że jest zupełnie zimna.
Naraz otworzyły się drzwi i stanął w nich Verdoja.
— Gotów?
— Tak jest.
— Zabierz pan jeszcze parę chust i prześcieradeł.
Tymczasem obu pojmanych mocno skrępowa-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 32.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
— 907 —