nością przodków Verdoji. Jeden z nich długo szukał wejścia do wnętrza piramidy, lecz nadaremnie. Wreszcie je znalazł pod gruzami kamieni i cegieł. Nie zdradził tej tajemnicy nikomu, tak więc wejście to było znane tylko rodzinie Verdoji.
Od tego czasu niejedno zmieniło się w tej piramidzie. Działy się tam rzeczy, o których nie miały nawet wyobrażenia sądy meksykańskie, a posługacz, który wprowadził Verdoję i Emmę, był zaufanym strażnikiem swego obecnego pana.
Kiedy Verdoja powrócił z piramidy, odwiązano od konia Indiankę Karię. Przewiązano jej oczy, i zrobiono to samo z porucznikiem Pardero.
Strażnik pochwycił dziewczynę, a Verdoja poprowadził Parderę. Doszli do celi, w której zamknięta była Emma. Obok znajdowała się podobna, w której umieszczono piękną Indiankę.
— Muszę odejść — rzekł Verdoja do Pardero gdyż chcę rozkwaterować resztę jeńców. Zapewne pan wie, jak się pan ma zachować wobec Indianki, a jeżeli będzie panu czegoś potrzeba, proszę wyjść na kurytarz i zawołać.
Verdoja oddalił się wraz ze strażnikiem, a Pardero zdjął z rąk, nóg i oczu więzy dziewczynie, tak, że ta mogła się swobodnie poruszać.
Porucznik trzymał w ręku latarkę i przyglądał się pożądliwym wzrokiem Karii.
— Teraz jesteś moja i żaden człowiek nie jest w stanie mi cię odebrać. Musisz się zdecydować, czy będziesz mnie kochać, czy mam cię do tego zmusić.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 33.djvu/17
Ta strona została skorygowana.
— 925 —