Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 33.djvu/19

Ta strona została skorygowana.
—   927   —

Ale Karia pamiętała, jaką radę dała Emmie. Chodziło jej tylko o to, by dostać jakąkolwiek broń do ręki, a ażeby ją posiąść, dzielna Indianka nie ulękłaby się przed żadnym napadem. Podeszła przeto o jeden krok bliżej do Pardero i wyrwała mu z za pasa nóż i rewolwer.
Nim Pardero zorientował się, Karia tak mocno go pchnęła, że zatoczył się ku drzwiom. Teraz wymierzyła do niego lufę rewolweru, a w lewej jej ręce zabłysła ostra stal meksykańskiego noża.
— Bestio! — zawołał Pardero. — Czekaj, ja cię oswoję!
Chciał na nią natrzeć.
— Ani kroku dalej! — zawołała.
Porucznik rzucił się na Karię. Ale w tej chwili huknął strzał i z głośnym wyciem Pardero chwycił się za szczękę. Kula roztrzaskała mu ją i zraniła język. Stał chwilę, wyjąc, potem rzucił się na nowo na Karię.
— Djablico, odpłacisz mi za to! — wołał głosem pijanego, gdyż nie mógł już należycie mówić.
Natarł na nią, przytrzymując lewą ręką broczącą krwią ranę, ale jego prawa ręka była kawałkiem zawiniętej kości, więc nie był w stanie pochwycić dziewczynę.
Wtedy w jej ręku zabłysnął nóż i zanurzył się ze straszliwą szybkością w piersi napastnika.
— O, Dios! — zawołał i zachwiał się.
— Idź do piekła! — odpowiedziała.
Pardero runął na wznak na pryczę. W oka mgnieniu bohaterska dziewczyna uklękła nad nim i zabrała mu wszystko, co miał przy sobie, nie wy-