komórki. Przed nią leżała na ziemi męska postać, przykuta dwoma łańcuchami.
— Sennor Helmer! — rzekła poznawszy go. — Dlaczego pan nie odpowiada?
Zabrzęczały kajdany, sternik poruszył się z radością. Nie wiedział, kto zajrzał do komórki, gdyż Karia oświeciła jego postać, a sama pozostała w cieniu. Teraz poznał ją po głosie.
— Sennorita Karia! Jakim sposobem tu się dostałaś?
— Oswobodziłyśmy się same — odrzekła zapytana.
— Jak? A o kim pani jeszcze mówi?
— O sennoricie Emmie.
— Czy ona jest razem z panią?
— Tak, tu jestem — rzekła Emma i przystąpiła próg celi, by Helmer mógł ją zobaczyć.
— Dzielna Karia zabiła Pardero, zabrała mu broń i oswobodziła mnie. A teraz kolej na pana! Nie mamy się czego obawiać, bo Verdoja będzie tu dopiero za godzinę.
— To rzeczywiście nie mamy się czego śpieszyć, a sennor Mariano leży obok mnie.
— I jego oswobodzimy — rzekła Karia. — Ale jak rozluźnić te kajdany? Nie mamy kluczy od kłódek.
— O, tu nie ma zamków, tylko żelazo tkwi z tej i tamtej strony w ścianie tak, że ich nie mogę dosięgnąć. Proszę się tylko przyjrzeć, sennorito.
Rzeczywiście Helmer leżał na wznak i jedną rękę miał przywiązaną łańcuchem do jednej ściany, a drugą do ściany przeciwległej.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 33.djvu/24
Ta strona została skorygowana.
— 932 —