Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
—   975   —

Wszystkie oczy przy tych słowach zwróciły się na syna naczelnika. Ten dowiedział się ze słów ojca, jakiemu to sławnemu człowiekowi wszystko zawdzięcza i serce jego drżało z rozkoszy.
W oku starego zabłysła łza radości, gdy usłyszał, że syn jego został wyróżniony przez takiego męża już w pierwszej ogólnej przemowie. Takiego odznaczenia nikt jeszcze nie dożył.
Bawole czoło ciągnął dalej:
— Naczelnik Mizteków przybył do was, by wam przynieść pewną wiadomość. Usłyszycie ją wtedy, kiedy odbędzie się uczta. Wasi wrogowie są moimi wrogami, wasi druhowie moimi. Daję swoje życie za każdego syna Apachów i będę się ciszyć, jeżeli połączę sławę Mizteków waszą sławą.
Po tych słowach także pociągnął z fajki sześć razy i dał ją Niedźwiedziemu Sercu. Ten, a potem trzeci naczelnik, który był synem „Latającego Konia“, uczynili wśród podobnych objawów, grzeczności to samo, a potem fajka przeszła przez usta wszystkich wojowników. Tylko syn starego nie śmiał jej wziąć do ust, gdyż nie miał jeszcze imienia.
Kiedy ukończono tę ceremonię, zaczęto jeść. Olbrzymie kawały mięsa znikły w zadziwiającym tempie, a potem stary oznajmił, że wszyscy są gotowi usłyszeć wiadomość z ust Bawolego Czoła.
Ten wstał i zaczął mówić.
— W kraju Meksyku wybuchł wielki opór. Wojownicy i mężowie nie są zadowoleni z naczelnika, którego sobie wybrali. Jest to blade lice, któ-