Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
—   982   —

rzekł Niedźwiedzie Serce, siedząc spokojnie w siodle. Chciał wyćwiczyć bystrość umysłu młodego Apachy, gdyż on sam potrzebował jednej minuty, aby poznać liczbę koni, które tędy przeszły.
Młodzieniec popatrzył na ślady i rzekł:
— Było ich dziesięciu i jeden koń.
— Słusznie. Kto siedział na koniach?
— Blade lica.
— Z czego to mój brat poznaje.
— Nie jechali jeden za drugim. Ślad ich taki szeroki, że można policzyć wszystkie podkowy.
— Kiedy przeszli tędy? Młody Apacha zgiął się znowu i po chwili odpowiedział:
— Słońce stoi teraz prawie nad nami. Przeszli oni tędy, gdy wczoraj było ono prawie na widnokręgu.
— Spieszyli się, czy nie?
— Spieszyli się bardzo, gdyż kopyta porozrzucały piasek, jechali galopem.
— Mój brat wszystko doskonale zgadł, ale teraz niechaj mi powie: dobrzy to byli mężowie, czy źli?
Niedźwiedziobójca popatrzył nieco bezradnie na naczelnika, namyślił się, a bezradnie pokiwawszy głową rzekł:
— Któż to może poznać ze śladów? Nikt!
— Udowodnię mojemu bratu, że i to można poznać. Mapini jest tak szeroko, że gdyby chciano ją przebyć, musianoby jechać cztery dni. Kto ujechał trzy dni drogi, tego zwierzę jest bardzo zmęczone, a jeździec musi je szanować. Odciski ko-