krzaków, rosnących w pobliżu trzech Meksykanczyków ,stąd zaś niespostrzeżenie zbliżali się ku nim. Po paru minutach dwaj naczelnicy byli już tylko o pięćdziesiąt kroków od Meksykan.
Indianie mogli wyraźnie zobaczyć przybywających. Przykucnęli za kamieniem i trzymali strzelby w pogotowiu.
Usłyszano tętent kopyt końskich i trzej zbliżający zjawili się u wejścia do doliny, byli jednak poza dosięgalnością wystrzału.
Ledwie Indianie spojrzeli na nich, zostali zaskoczeni niespodzianką.
— Uff! — szepnął Niedźwiedzie Serce. — To Itiati-ka, brat nasz, Grzmiąca Strzała.
— I vaquero Francesco! Co oni tu robią? Może stało się jakieś nieszczęście w hacjendzie Del-Erina?
— Musimy jeszcze poczekać! A kim jest ten trzeci, silny wojownik, który jedzie z nimi? Czy mój brat Bawole Czoło go zna?
— Tak jest! To najsławniejszy myśliwy Sawanny. To „Książę Skał“, przed którym drżą wszyscy wrogowie.
— Ugh! — zawołał Niedźwiedzie Serce, a oczy jego zabłysły. To wielki dzień, w którym Niedźwiedzie Serce poznaje się z takim wojownikiem. Zabijemy tych trzech Meksykan!
— Przede wszystkim zobaczymy, co oni zamierzają. Jeśli schwycą za broń, powystrzelamy ich.
Meksykanie leżeli za kamieniem i szeptali między sobą. Oczekiwali tylko Zorskiego, ale
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 35.djvu/22
Ta strona została skorygowana.
— 986 —