U góry i u dołu posiadały po jednym żelaznym zębie, który wchodził w otwór w murze. Zębów tych nie można było naruszyć, a tym samym dojść do rozwiązania zagadkowego mechanizmu.
— Nie pozostaje nic innego, jak wysadzić wszystkie drzwi — rzekł Zorski. — Przyniosę znów proch. Przede wszystkim jednak rozejrzyjmy się.
Musieli przejść dość dużo kurytarzy, zanim natrafili znowu na drzwi po prawej stronie muru. Kurytarz zaś prowadził dalej. Zorski spojrzał na plan.
— Czego mój brat szuka? — zapytał Niedźwiedzie Serce.
— Szukam miejsca, w którym znajdują się jeńcy. W każdym razie są oni we wnętrzu piramidy w pobliżu studni, gdyż tam są najbezpieczniejsi. Do studni mamy pięć drzwi, które trzeba będzie wysadzić.
Znowu huknął strzał. Próbowano wprawdzie wysadzić je w inny sposób, ale bezskutecznie.
Rumowisko, na które upadły drzwi, było tak ogromne, że nie można się było przez nie przedostać. Trzeba było odrzucić na bok gruz.
Gdy byli pochłonięci tą pracą, przybył posłaniec do naczelników. Żal im było porzucić tę pracę, która ich ciągle zbliżała do ukochanych osób, ale na dworze stało dwustu Apachów, których los był im powierzony. Musieli iść za głosem obowiązku.
Stanąwszy przed piramidą, spostrzegli, że Komanchowie otoczyli ich pierścieniem. Policzyw-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 37.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 1036 —