Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 40.djvu/19

Ta strona została skorygowana.
—   1123   —

kim razie zmusilibyście mnie do zdradzenia, kto zabrał skrzynie.
W słowach tych brzmiała niedwuznaczna groźbą Alvarez uśmiechnął się i rzekł tonem lodowatym, pełnym szyderstwa:
— Wtedy ja musiałbym zdradzić, kto te skrzynie wyszpiegował, kto mi o nich powiedział i kto tu stał na straży. Oto i mój koń. Dowidzenia, sennorito! Zawiadomię was, ile pieniędzy znalazłem; policzę je co do grosza.
Po tych słowach dosiadł konia i odjechał. Józefa musiała sama wrócić do domu wśród ciemnej nocy w poczuciu, że postawiła na kartę miljony, które jej może nic nie przyniosą. — —
Następnego ranka cały Meksyk był poruszony wiadomością o zniknięciu pieniędzy. Był to rabunek niesłychany. Ludzie nie mogli pojąć, w jaki sposób go dokonano, mimo, iż ślady były przecież wyraźne. Znaleziono aparat do automatycznych strzałów, obydwa trupy, latarnie, deski oraz kartkę, na której ktoś napisał, co następuje:

Taki los powinien spotkać obcych, którzy przybywają do Meksyku pod pozorem spełnienia misji, a w istocie gromadzą bogactwa, aby ogołocić z nich kraj.

Jeden z tych, którym zemsta
zawsze się udaje.

Wszystkie poszukiwania spełzły na niczem. Nikt również nie wybadał, co się stało z lordem i jego cór-