— Tak. Tam zdecydujemy, co czynić dalej.
Śniadanie minęło wśród śmiechu i łez. Radość chwili teraźniejszej mięszała się ze smutnemi myślami o tych, którzy pozostali w domu. Po śniadaniu powrócono na wyspę. Kapitan pozwolił pójść na ląd większej części załogi. Obiad składał się z najwykwintniejszych potraw i win, przywiezionych z Kalkuty. Ubrani w skóry Robinsonowie jedli po królewsku.
Omawiano najbliższą przyszłość; powzięto szereg ważnych postanowień. Rozpoczęły się szczegółowe opowiadania, przy których twarze spoważniały. Potem przygotowano się do odjazdu. Zabrano niejedno, co nie przedstawiało wartości, a miało być pamiątką smutnych czasów, które już, na szczęście, należały do przeszłości. Po południu statek podniósł kotwicę i ruszył ze szczęśliwymi pasażerami ku nowemu życiu. — —
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 46.djvu/10
Ta strona została skorygowana.
— 1282 —