aby prosić o zatwierdzenie projektu, który miałem już zaszczyt przedkładać kilkakrotnie.
— O jakiż to projekt chodzi?
— Dotyczy Corteja. Cortejo bawi na południu, lecz córka jego mieszka w Meksyku. Nikt jej nie niepokoi, choć ma odwagę występować jawnie przeciw panowaniu Waszej Cesarskiej Mości.
— Nie chciałbym wojować z kobietami.
— I ja nie chciałbym — rzekł marszałek dumnie. — Mimo to, nie radzę puszczać zdrad bezkarnie. Czy wolno mi pokazać Waszej Cesarskiej Mości plakat, rozlepiany przez najmitów Corteja?
— Proszę bardzo.
Marszałek wyciągnął z kieszeni jakiś świstek i wręczył cesarzowi. Maksymiljan zaczął czytać; Basaine obserwował go bacznie. Gdy przy czytaniu pewnego ustępu twarz cesarza się zasępiła, oczy marszałka zalśniły zadowoleniem. Mógł przecież plakat przysłać przez kogokolwiek, wolał jednak przybyć sam, aby sprawdzić, jakie wywrze wrażenie.
Gdy cesarz skończył, oddał papier Mejii ze słowami:
— Panie generale, niech i pan przeczyta.
Generał odczytał, co następuje:
Nieprzyjaciel wtargnął do kraju. Od dłuższego czasu rządzi się w Meksyku jak szara gęś. Niszczy nasze pola, uwodzi żony i córki, zabija mężów, braci i synów.