Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 50.djvu/21

Ta strona została skorygowana.
—   1405   —

— Czy pan żonaty?
— Nie, Porzuciła mnie. Niech djabli wezmą miłość! Ruszyłem na obczyznę. Wreszcie przybyłem jako browarnik do Ameryki. Ale mi nie szło. Wziąłem więc do rąk strzelbę i zostałem myśliwcem. Oto moje życie. Powiedziałem wszystko. Teraz odjeżdżam, nie mogę tracić ani chwili czasu.
André wstał i podszedł do konia. Pozostali podnieśli się również. Przy pożegnaniu Emma wypytała go o swoich krewnych
Spotkanie z małym strzelcem przyniosło Zorskiemu wiele korzyści. Był pewien teraz, że wiele ciemnych spraw zostanie wyjaśnionych. Gdy André podawał rękę przed odjazdem, wszyscy mieli wrażenie, że rozstają się ze starym znajomym. Patrzyli wślad za nim, aż znikł za horyzontem
Niebawem dosiedli koni.
Mus my dodać ostrogi — rzekł Zorski. — Jeżeli chcemy odnaleźć ślady Apaczów, trzeba do nich dotrzeć za dnia. Wtedy dopiero będziemy mogli odpocząć. Ruszamy galopem!
Niedźwiedzie Serce jechał na czele, najlepiej bowiem znał okolicę.
O pierwszej w południe urządzono krótki popas. Gdy konie nieco wypoczęty, ruszono z tą samą szybkością, co uprzednio.
Jak wiadomo, konie meksykańskie są niebywale wytrzymałe, mocne i można je pobudzić do nieprawdopodobnej wprost szybkości. To też do wieczora dnia następnego karawana nasza poruszała się żwawo, aż dotarła do gór Tamises.