Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 52.djvu/17

Ta strona została skorygowana.
—   1457   —

aby wypić szklaneczkę julepu. Jestem mianowicie... Ach, ach!
Pirnero przerwał nagle, drzwi się bowiem otworzyły i wszedł przez nie sierżant w otoczeniu dziesięciu żołnierzy. Walnął kolbą w ziemię i zapytał:
— Czy tu jest venta?
— Tak jest — odparł gospodarz blady jak trup, drżąc na całem ciele.
— Jak się nazywacie?
— Pirnero. Ale, mój panie, czy nieprzyjaciel jest w twierdzy?
— Widzicie przecież!
— Miałem wrażenie, że zwyciężamy.
Francuz rzekł z ironicznym uśmiechem:
— Motyką słońce zwyciężacie! Kto przebywa w tym domu?
— Ja!
— Dalej!
— Ten sennor.
— Kim jest?
— To vaquero.
— Niech odda nam strzelbę!
Stary vaquero zasępił się; ujął mocniej strzelbę. Nie mieściło mu się w głowie, jakim cudem napół zwyciężeni Francuzi mogli się dostać do fortu. Najchętniej byłby się bronił. Ale podszedł doń Pirnero i szepnął:
— Na miłość Boską, nie róbcie głupstw! Wpakujecie mnie w okropną kabałę, jeżeli zechcecie się opierać.
Wyrwał mu strzelbę i oddał sierżantowi.