Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 53.djvu/14

Ta strona została skorygowana.
—   1482   —

chaj będą dzięki, że pozwolił mi pana spotkać. Proszę o udzielenie mi godzinki dla pomówienia z panem. Sprawa jest niesłychanie ważna.
— To prawdziwa dla mnie niespodzianka. Może zechce mnie pan przedstawić tym panom? Hrabia wymienił nazwiska: Mariano i Zorski. Na dźwięk nazwiska Zorskiego, Juarez, który odznaczał się fenomenalną pamięcią, zawołał ze zdumieniem:
— Zorski? Słyszałem kiedyś to nazwisko. Jest pan lekarzem? Aha. Już wiem! Czy zna pan niejakiego Pedra Arbelleza?
— Właściciela hacjendy del Erina? Owszem, znam go; byłem u don Pedra i miałem wtedy zaszczyt zostać panu przedstawionym.
— Zaczynam sobie przypominać; zdumienie moje rośnie coraz bardziej. Przecież Arbellez oświadczył, że pan zginął tajemniczo z całym szeregiem osób.
— Arbellez mówił prawdę. Sprawa ta pozostaje w ścisłym związku ze sprawą hrabiego de Rodriganda. Sprzątnięto nas z tego samego powodu, dla którego usunięto z drogi hrabiego Fernanda.
— Zachodzi tu z pewnością objaw straszliwej zbrodni?
— Jest to nie jedna zbrodnia, a cały szereg.
— Don Fernando chce zapewne o tem ze mną pomówić? Jestem na usługi przez cały dzisiejszy wieczór.
— Czy rozkaże pan, abyśmy się przeprowadzili do innego pokoju, sennor?
— Nie; ja zajmę inny pokój. Jesteśmy przecież w polu; nikt nie może żądać zbytnich wygód.