aniżeli ciura, który siedział w pokoju, gdy kule latały nad naszemi głowami. Dajcie prędko julepu. Jedynie za tę cenę możecie odzyskać część mego szacunku.
— Dam wam julepu, ale o szacunek wasz nie zabiegam. Jestem zbyt popularny jako dyplomata i strategik, abym miał dbać o sąd Amerykanina.
Po tych słowach Pirnero pomaszerował za ladę, aby przynieść wódkę. Postawiwszy julep przed gościem, zapytał:
— Czemu mam przypisać waszą wizytę?
Zapytany spojrzał na Pirnera ze zdziwieniem i rzekł:
— Według moich kalkulacji przychodzę, by wypić trochę julepu.
— Właśnie teraz?
Sępi-Dziób wykrzywił usta, zwrócił się do Pirnera i, splunąwszy tuż przed nosem oberżysty, który się cofnął z przerażenia, zapytał:
— Dlaczegóż nie miałem przyjść właśnie teraz?
— Mam wrażenie, że wszyscy biorą udział w pogrzebie, urządzonym przez Apaczów.
— Pah! Widziałem w życiu dosyć Indjan.
— Lecz ceremonji w rodzaju dzisiejszej nie widzieliście z pewnością.
— Co mnie obchodzą ceremonje? Indjanin zostanie zawsze Indjaninem. Ala muszę pomówić z Juarezem. Gdzież jest?
— W pokoju swoim na górze.
— Który to pokój?
— Poprowadzę was; chodźcie za mną.
Zapukał do drzwi pokoju prezydenta. Nikt się nie
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 53.djvu/25
Ta strona została skorygowana.
— 1493 —