— Aż do Chihuahua — odparł hacjendero, tłumiąc westchnienie.
— Tak jest. Słyszeliście również, że eks-prezydent Juarez uciekł aż na kresy kraju?
— Tak. Schronił się w El Paso del Norte.
— Zadaniem naszem było przepędzić go stamtąd. Postanowiliśmy albo wziąć Juareza do niewoli, albo też przegnać do Ameryki Północnej. To się nareszcie stało.
— Naprawdę? Dostał się do niewoli?
— Niestety, nie.
— A więc przestąpił granicę?
— Tak jest. Jak mi donoszą. Paso del Norte dostało się w nasze ręce. Znacie fort Guadelupe, leżący nad Rio Grande?
— Owszem, znam, odparł hacjendero, przysłuchujący się kapitanowi z wielką uwagą.
— Guadelupa wpadła nam również w ręce. W ten sposób jesteśmy panami całej granicy północnej. Jak mi donoszą w piśmie, wręczonem przed chwilą przez żołnierza, odnieśliśmy cały szereg zwycięstw. Zdobył liśmy Paso del Norte i Guadelupę, w pewnym wąwozie wybilismy co do nogi oddział złożony z tysiąca strzelców i Apaczów, ponadto wzięliśmy do niewoli niejakiego Hannerta, generała Stanów, który wiózł pieniądze dla Juareza.
Ukrywając z trudem przerażenie, Arbellez zapytał:
— Jesteście już w posiadaniu tych pieniędzy?
— Oczywiście. Piszą mi właśnie, że to sumka paru miljonów.
— Winszuję, sennor capitano.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 54.djvu/18
Ta strona została skorygowana.
— 1514 —