Maksymiljan zapytał z uśmiechem:
— Zdecydowałaś już najdroższa?
— Tak jest.
— Czy mogę wiedzieć, jaka jest twa decyzja?
— Przedstawione nam argumenty w tak ważnej sprawie rozwiewają wszelką wątpliwość. Zgadzam się w zupełności.
Maksymiljan zwrócił się do ministra i, skinąwszy głową, rzekł:
— Jak pan słyszy, wyprzedzono mnie. Oświadczam więc, że nietylko gotów jestem do podpisania dekretu, lecz napiszę go własnoręcznie i dam do asygnacji ministrom.
— Dziękuję. Najjaśniejszy panie, — rzekł minister, składając głęboki ukłon. — Zadaniem mego zawodu i życia jest oddawanie wszystkich sił krajowi i cesarzowi. Jestem przekonany, że krok ten pozwoli nam przezwyciężyć wszystko, co dotychczas stanowiło przeszkodą. Ten krok jest koniecznością.
— Ma pan rację, drogi panie, zajmę się...
Wszedł dyżurujący oficer i zameldował:
— General Mejia.
— Niechaj wejdzie!
Dziwna rzecz, że cesarzowa wstała natychmiast i wyszła. Pożegnawszy Maksymiljana, minister we drzwiach spotkał się ze sławnym generałem. Przywitali się chłodnymi ukłonami, nie patrząc wcale na siebie.
— Witam pana, generale! — rzekł Maksymiljan. — Przychodzi pan w szczęśliwą godzinę.
Poważny Indjanin uśmiechnął się serdecznie i szczerze na widok zadowolonej twarzy władcy i rzekł:
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 56.djvu/15
Ta strona została skorygowana.
— 1567 —