— Niedawno przybył do pana jakiś nowy gość. Czy to Meksykanin?
— Nie, sennorita. To strzelec z północy.
— A więc Jankes!
— Nie, Polak.
— Wymienił swoje imię?
— Nie. Nie pytałem nawet o nie.
— Jak długo zabawi?
— Tylko do wieczora.
— W takim razie pomyliłam się.
Gospodarz łypnął porozumiewawczo oczami i rzekł:
— Sądzi pani, sennorita, że jest to jeden z naszych?
— Byłam tego zdania.
— Bardzo się pani myli. Badałem go dokładnie i szczegółowo, lecz napróżno. Człowiek ten jest albo milczący, albo dla nas obojętny.
— Mimo to chciałabym się upewnić. Zapytajcie go, czy jest małym André?
— Mały André? Nie zapomnę tego imienia. Kimże jest ten człowiek?
— To goniec Juareza.
— Że człowiek ten jest mały, to fakt.
— Parę innych szczegółów również zgadza się z opisem jego osoby. Widziałam go przypadkowo, gdy przybył, dlatego posłałam po was. Jeżeli to on, natychmiast przyślijcie go do mnie.
— Jestem do usług. Adios, sennoritai
Gospodarz wyszedł. Na ulicy zauważyć sporą gromadę żołnierzy francuskich. Rozchodzili się po kwate-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 57.djvu/13
Ta strona została skorygowana.
— 1593 —