dzi, — kończył. — Juarez powinien tu przybyć jutro, lub najpóźniej pojutrze.
— Ach, tak prędko! Czyście ustalili miejsce spotkania?
— Oczywiście. Mam czekać na niego w miejscu odległem o dwie godziny od rzeczki.
— Bardzo się cieszę, że wkrótce przybywa. Czy słyszał pan, że komendant uwięził pokaźną ilość obywateli jako zakładników?
— Opowiadał mi o tem gospodarz.
— Ludzi tych spotkać może najstraszniejszy los.
— Nie sądzi pani chyba, że stoją w obliczu śmierci? Przecież bez sądu i bez wyroku nie mogą zginąć.
— Kto z najeźdźców pytał w Meksyku o prawo i sprawiedliwość? Jestem przekonana, kochany sennor André...
Przerwała rozpoczęte zdanie, weszła bowiem służąca i podała wytworną kopertę. Po jej odejściu Emilja zaczęła czytać; list brzmiał jak następuje:
Dla uczczenia przybyłych przed chwilą kolegów z pułkownikiem Laramelem na czele, mam zamiar urządzić dziś wspaniałą tertullię. Ponieważ pozwoliłem sobie zaprosić na to przyjęcie najwybitniejsze gwiazdy naszego kobiecego firmamentu, mam nadzieję, że pani, jako słońce tego firmamentu, nie odmó-