Vaquero jakgdyby zesztywniał w siodle.
— O Dios! — zawołał wreszcie. — Bawole Czoło! Czy umarli zmartwychwstają?
— Nie; lecz żywi powracają. Czy znasz tych mężów?
Emilio powiódł wzrokiem po jeźdźcach; twarz rozjaśniła mu się coraz bardziej. Odmalowały się na niej radość i zdumienie.
— Valgame Dios, czy dobrze widzę? Wszak to sennor Zorski.
— We własnej osobie.
— A to Niedźwiedzie Serce, wódz Apaczów?
— Tak, oczy cię nie mylą.
— O, mój zbawco! A myśmy sądzili, żeście polegli. Gdzie są pozostali?
— Żyją i wkrótce przyjadą za nami.
— Znajdą smutne zmiany hacjendzie. Znajdą wrogów.
— Ilu ich jest?
— Około sześciuset.
— Kto im przewodzi?
— Cortejo. Ale on niedawno wyjechał. W zastepstwie dowodzi jego córka Józefa.
— Co czynią ci ludzie?
— Jedzą, piją i śpią. Zamęczają vaquerów, oczekując powrotu Corteja.
— Gdzie jest sennor Arbellez?
— Schwytany. Wtrącili go do piwnicy, gdzie zamrze powolną śmiercią głodową. Sennora Maria Hermoyes i Anselmo są przy nim.
— Anselmo? Uff! Ten, który był w forcie Guadelupa?
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 63.djvu/14
Ta strona została skorygowana.
— 1762 —