— Owszem — odpowiedział sennor Hilario.
Nie wiedział, że Emilia nie spuszcza oka z żadnego najmniejszego jego ruchu.
Oświetlił jedną ze szczelin. Mimo, że najobszerniejsza, była bardzo nieznaczna. W jednym tylko miejscu mógł Hilario włożyć napłask dłoń. Natychmiast rozległ się lekki szmer. Część skały, nieznacznie zarysowana szczelina, ustąpiła, i oto sennorita Emilia ujrzała przed sobą większą ciemną celę. Weszli, nie zamknąwszy tajemniczych drzwi.
Hilario szedł naprzód, a Emilia za nim. Dzięki temu zdołała włożyć palec w tajemniczą rysę wys macała gruby sztyfcik, który wznosił się z kamienia na pół cala wysokości. Lecz nie odważyła się przycisnąć; ściana bowiem wróciłaby na swoje miejsce i zdradziła ją wobec doktora.
W ukrytym pokoju zobaczyła na stołach mnóstwo książek, flaszek, słojów, instrumentów i aparatów, których przeznaczenia nie mogła się domyśleć.
Hilario przeszedł koło tych narzędzi, zbliżył się do pustego miejsca w murze i zapukał.
— Za tą ścianą tkwi dowód, który pani chce uzyskać.
Pukanie brzmiało głucho i pusto. Emilia spoglądaał z wielką uwagą na jego rękę, aby nie przepuścić żadnego ruchu. Hilario przysunął latarkę do ściany; dziewczyna ujrzała jakoby linie, ostro wykrawające w murze czworobok.
— To drzwi — rzekł — bez zamka. Obracają
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 65.djvu/27
Ta strona została skorygowana.
— 1831 —