Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 66.djvu/13

Ta strona została skorygowana.
—   1845   —

obrzucając spojrzeniem Misteków. — Zejdźmy tylko z koni i wypocznijmy.
W parę chwil po tym dodał:
— Wśród nas znajdzie się zaufany goniec. A może musi się pani ustnie porozumieć z Jaurezem?
— Bynajmniej. Chodzi tylko o to, aby dokumenty, które mam przy sobie, dostały się do jego własnych rąk.
— Skąd przybywa pani teraz?
— Z Santa Jaga.
— Właśnie tam dążymy. Spodziewamy się znaleźć w Santa Jaga osoby, które od kilku dni ścigamy.
Sennorita Emilia wykonała gest zdumienia.
— Czy nie Corteja? — zapytała. — I jego córkę Józefę?
— Sennorita, cszy może widziała ich pani w Santa Jaga?
— Tak. W klasztorze. Przybyli tam wczoraj wieczorem i znaleźli schronienie w podziemiach. Czy chcecie schwytać Corteja i jego córkę?
— Naturalnie.
— No, to powinniście się tylko zwrócić do Francuzów. Kiedy się dowiedzą, że ten śmieszny pretendent Cortejo ukrywa się w klasztorze, bez zwłocznie go uwiężą.
Emilia opisała dokładnie drogę i sposoby przedostania się do podziemi klasztoru.
— Zrozumiałem, — oświadczył Zorski — lecz jakże rozpoznam klucze?