Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 66.djvu/5

Ta strona została skorygowana.
—   1837   —

— Byłem tam, stryju. Udało mi się spotkać jednego z owych werbowników. Powiedział, że Cortejo przebywa w hacjendzie del Erina.
— Jak zatem przybywasz z Santa Jaga?
— Musisz wyświadczyć przysługę Cortejowi. Mówiąc między nami, o ile to oczywiście odpowiada twym planom. Otóż chce, abyś mu dał schronienie. Przybył tutaj jako zbieg.
Zdziwienie odmalowało się na twarzy starca. W krótkich słowach powiadomił go Manfreado o fatalnych przygodach Corteja, o zdobyciu hacjendy prze Miksteków, o ukazaniu się hrabiego Fernanda i jego przyjaciół.
— Nie mogę ci dokładnie wszystkiego wyłuszczyć, — dodał — gdyż oczekują mnie towarzysze. Chcę tylko powiedzieć, że przeżyliśmy wiele okrutnych dni. Tylko z trudem uratowaliśmy córkę Corteja, której groziło poważne niebezpieczeństwo.
— A więc i ona jest w wami?
— Tak. Cortejo, sennorita Józefa, Grandeprise, którego ongi wyleczyłeś, i pewien Meksykanin.
— Gdzie Cortejo?
— W pobliżu klasztoru. Poszedłem naprzód, aby się dowiedzieć, czy skłonny jesteś go przyjąć.
Doktor Hilario przechadzał się zamyślony po celi.
— Co przypadek! Oczywiście’ przyjmę. Przyprowadź Corteja.
Manfredo wyszedł i niebawem wrócił z Cortejem.
Cortejo został przy drzwiach, ukłonił się i z nie-