Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/18

Ta strona została skorygowana.
—   1906   —

pismo. Niech pan łaskawie przeczyta i powie, jeśli coś mu się wyda niejasnym.
— Dziękuję, ekscelencjo. Będzie mi pan towarzyszył, aby dowieść, że Francja nie powinna się lękać Hiszpanii.
— Jestem do pańskiego rozporządzenia natychmiast. Schowam tylko ten dokument.
Zadzwonił kluczami.
— Czy dokument będzie pewny w pańskim kuferku? — zapytał Douai.
— Pewnie — odparł kapitan. — Zresztą, zabieram ze sobą klucz od pokoju.
— Więc chodźmy!
Wyszli z pokoju jedenastego i Robert usłyszał, jak zgrzytnął klucz zamku. Był w szczególnym nastroju. Dowiedział się o tajnych intrygach. Jakaż to niezwykła wartość posiadał ten dokument! Musiał go koniecznie dostać w ręce. Ale w jaki sposób?
Podczas gdy się nad tym głowił, otworzono drzwi. Weszła kelnerka, aby wypuścić go z dobrowolnego zamknięcia.
— Obaj wyszli — rzekła. — Czy słyszał pan?
— Tak. Czy nie można byłoby wejść do pokoju jedenastego?
— O tak, ale musiałabym przynieść główny klucz. A jeśli Shaw nas złapie?
— Nie ma obawy. Nieprędko wróci.
— Więc poczekaj pan!
Po chwili przyniosła klucz.
Kurt otworzył pokój kapitana i zamknął za sobą drzwi. Pokój był tak samo urządzony, jak sąsie-