Rodrigandach. Król pomówi z wielkim księciem. W każdym razie wszyscy będziecie przedstawieni. Dzięki opiece królewskiej możecie się spodziewać, że nasze dociekania dobiegną szczęśliwego rezultatu.
— Oby Bóg dał! rzekła Roseta Rodriganda. — Ale wszak poszedłeś pomówić z kapitanem. Gdzież on? Gdzie go opuściłeś?
— W tej chwili aresztują go — oświadczył Robert.
— Mylił się jednak. — — —
Podczas gdy Robert opowiadał o rozmowie z kapitanem i wizycie w Magdeburskim dworze, oczywiście o ile pozwalała na to przyrzeczona dyskrecja, Shaw wrócił do gospody. Rozmowa z posłem rosyjskim nie trwała długo. Wrócił i, wszedłszy do numeru, odrazu pomyślał o ważnym dokumencie.
Otworzył kufrek, aby dokument jeszcze raz przeczytać. Z przestrachu aż się cofnął — dokumentu nie było! Jął szukać w kuferku z nerwowym pośpiechem. Nadaremnie. Szukał w pokoju, aczkolwiek pamiętał dobrze, że zamknął dokument w kufrze. Wszystko napróżno. Zadzwonił. Ukazała się kelnerka. Poprzednio jeszcze odłożyła główny klucz i zabrała leżące pod dywanem pieniądze.
— Czy był tp ktoś podczas mojej nieobecności? — zapytał.
— Nie, nikt nie pytał się o pana, — odpowiedziała.
— Pytam, czy był ktoś w moim pokoju.
— Nikt.
— A jednak musiał tu ktoś być!
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/21
Ta strona została skorygowana.
— 1909 —