Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 68.djvu/28

Ta strona została skorygowana.
—   1916   —

— Tak — roześmiał się pułkownik. — Nie chcę waszej ciekawości wystawić na zbyt długą próbę i odrazu przystąpię do wyjaśnień.
— Tak, jutro będzie ciężkie ćwiczenie nożne, które zazwyczaj nazywają balem.
— Bal? Gdzie, gdzie? — pytano dokoła.
— W miejscu, którego najmniej się spodziewacie, moi panowie! Mam tu teczkę z zaproszeniami, które powinienem rozdać między oficerów mego pułku i ich bliskich kolegów. Jest tego sześćdziesiąt sztuk. Proszone są również panie.
— Ale przez kogo? — zapytał major’ siedzący obok pułkownika.

Do pana barona Winslowa, pułkownika pierwszego regimentu huzarów gwardii.

Panie pułkowniku,
Jego Królewska Mość był tak łaskaw, że oddał mi do rozporządzenia apartamenty i ogrody swego królewskiego zamku na wieczorek taneczny. Przesyłam panu zaproszenia, aby zechciał je Pan rozdać między oficerów Pańskiego regimentu oraz bliskich kolegów. Jestem pewny, że ujrzę Pana u siebie w towarzystwie Jego Pani Małżonki oraz córek, jako też dam panów oficerów.

Życzliwy
Wielki książę Ludwik III.