Udał się wprost do majora Palm, radcy spraw honorowych, który przyrzekł natychmiast poczynić odpowiednie zarządzenia. Wreszcie poszedł do Roberta i zdał mu sprawę ze swoich wizyt.
— Ten gentleman chce mnie usunąć — rzekł Robert. Nie zna pobłażliwości, niech więc się przekona, że ja będę bardziej wspaniałomyślny. Kiedy mam się spodziewać roztrzygnięcia sądu honorowego?
— Przed wieczorem.
— Przyniesie mi pan wiadomość?
— Tak, jeszcze zanim pójdę na bal Wielkiego Księcia. Znowu wyrządzono panu złośliwą krzywdę. Miał prawo do zaproszenia, a jednak pominięto pana.
— Niech się pan z tego śmieje! — odpowiedział Robert wesoło. — Obejdę się bez ich zaproszenia; mam prywatne zaproszenie od Wielkiego Księcia.
— A! — zawołał Platen. — A więc przyjdzie pan?
— Tak. Muszę panu powiedzieć, że cieszę się względami Wielkiego Księcia. Dowiedział się, jak mnie przyjęto; wczoraj wieczorem oświadczył, że urządza bal jedynie w tym celu, aby mi dać publiczne zadośćuczynienie.
Platen wykonał gest najwyższego zdumienia.
— Szczęśliwiec! — zawołał. — Jesteś ulubieńcem Wielkiego Księcia?
— Był zawsze przychylnie względem mnie usposobiony. Ale proszę pana, abyś nikomu nie wspominał, że przyjdę. Cieszę się zgóry rozczarowaniem
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/26
Ta strona została skorygowana.
— 1942 —