Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 69.djvu/27

Ta strona została skorygowana.
—   1943   —

panów kolegów, którzy uważają mnie za niepożądanego intruza. — Może mi więc pan przynieść wiadomość wieczorem; wzamian przedstawię pana Wielkiemu Księciu, hrabiemu de Rodriganda oraz ich damom.
— Wielkie nieba, co za szczęście! Jesteś pan, na Boga zagadką! Przyznaję jednak, że z przyjaźni pana można ciągnąć pożytek. Czy zechce mnie pan także przedstawić owej przepięknej damie, której dotyczył zakład?
— Owszem. Teraz pożegnamy się, mój drogi Platenie, aby się przygotować do balu. — —
Po południu odbył się sąd honorowy.
Wyrok był niekorzystny dla Roberta. Platen otrzymał odpis. Widział, że oczekują od niego jakiejś uwagi; nie odezwał się jednak, schował odpis i odszedł. Był przeświadczony, że posiedzenie sądu nie zakończy sprawy.
Pułkownik zato czuł się zwycięzcą. Przypuszczał, że Robert nie ośmieli się po takim orzeczeniu nalegać na przystąpienie do służby. Z uczuciem satysfakcji wrócił do domu, aby się przebrać w mundur galowy i przynaglić damy, gdyż wieczór już nastawał, a nie wypadało się spóźniać.
Letni zamek leżący, w uroczej okolicy, był tego wieczora odświętnie udekorowany. W ogrodzie płonęły niezliczone lampiony, ukryte pośród krzewów i kwiatów. W salach falowało morze kwiatów. Służba krzątała się; mistrz ceremonii stał pod drzwiami i witał licznych gości.
Zgodnie z zasadą, że pora przybycia powinna