— Czy zniesiesz widok krwi? — zapytał stroskany.
— Przypuszczam; nie będzie to twoja krew.
Robert podniósł broń. Obaj sekundanci wyciągnęli szpady i stanęli u boku swoich klientów. Walka mogła się rozpocząć na znak dany przez majora Palma. Naraz usłyszano głos Różyczki:
— Poczekajcie jeszcze chwilę, panowie. Zanim się rozpocznie, muszę zapytać podporucznika Ravenowa, czy wciąż jeszcze twierdzi, że mnie odprowadził do domu?
Ponieważ oczy obecnych skierowały się na niego, muszony był odpowiedzieć. Rzekł szyderczo:
— Dam odpowiedź szpadą. Na takie pytania odpowiada się tylko krwią!
Obaj przeciwnicy zajęli stanowiska. Robert stał spokjny i opanowany. Ravenow zagryzał wargi; nozdrza mu lekko drgały. Chwila była poważna.
Major podniesieniem ręki dał znak do rozpoczęcia.
Ravenow natarł od razu tak gwałtownie, jak gdyby miał przed sobą słonia. Aliści Robert z łatwością odparował ten cios. Z szybkością myśli nastąpił teraz cios Roberta, tak silny, że szabla wyleciała z ręki Ravenowa.
Sekundanci skrzyżowali szpady między przeciwnikami, aby Robert nie mógł natrzeć na bezbronnego Ravenow. Lekraz podnósł szablę i zwrócił właścicielowi, który natychmiast podjął atak.
Obie ciężkie klingi błyskały w zderzeniu.
Rozległ się ostry podźwięk stali i głośny krzyk.
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 70.djvu/16
Ta strona została skorygowana.
— 1960 —