Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 70.djvu/2

Ta strona została skorygowana.
—   1946   —

przechodzi z rąk do rąk. Teraz zbliża się do pułkownika. Słuchajcie! Ten łotr otwiera usta. Błyska oczami.
Jenerał podszedł właśnie z Helmerem i Różyczką do pułkownika.
— Panie pułkowniku, — oświadczył jenerał — mam honor przedstawić panu pannę Zorską i pana podporucznika Helmera. Wstąpił do regimentu pana; polecam go łaskawej życzliwości pana, baronie Winslow!
Pułkownika dusiło w gardle; nie mógł wykrztusić ani słowa; zdobył się jedynie na ukłon. Helmer odezwał się:
— Ekscelencjo, za bardzo nadużywaliśmy dobroci pana; pozwoli pan, że pan pułkownik zastąpi Ekscelencję i przedstawi mnie pozostałym panom?
— Istny diabeł! Przeczuwałem to, widziałem z jego oczu! — mruknął adiutant Branden. — Teraz zmusza pułkownika, który uznał go za niezdolnego do dania satysfakcji, aby przeczył swemu wczorajszemu postępowaniu i przedstawił go nam, zachowując tradycyjną formę.
Jenerał ukłonił się i rzekł przyjaznym tonem:
— Sprawiło mi to jedynie przyjemność; ale skoro pan sobie życzy, poruczniku, odstąpię pana pułkownikowi.
Odszedł, pułkownik, chcąc nie chcąc, musiał wypić nawarzone przez siebie piwo.
— Dziękuję, panie pułkowniku, — rzekł Robert chłodno. Następnie podszedł do Platena, przedsta-