ciej ręki? A może się mylę; może nie pochodzą Meksyku?
— Musimy się przekonać.
— My? A więc weźmiesz udział w tej sprawie?
— Naturalnie. Ty odzyskasz swoją własność, a ja chcę wiedzieć, czy mój wuj jest szubrawcem, czy uczciwym człowiekiem.
— No dobrze. Zażądamy od wujka, aby je nam pokazał; to jest prosty, rzetelny sposób.
— Ale niemądry. Jeśli jest niewinny, obrazimy go śmiertelnie, jeśli winny, nic nie wskóramy.
— Masz rację. Więc co robić?
— Bez jego wiedzy wkradniemy się do pawilonu i obejrzymy skrytkę.
— Dobrze. Ale jak ty postąpisz, jeśli okaże się, że mój wujek naprawdę...
Platen urwał. Trudno mu było wypowiedzieć ciężkie oskarżenie. Robert odparł:
— Porzuć troski, drogi Platenie! Postąpię, jak mi wskażą okoliczności; możesz być jednak pewny, że będę miał wzgląd na ciebie.
— Proszę cię o to bardzo, aczkolwiek trudno się wyrzec majątku, który tał ułatwia życie.
— Nie czułem tego braku. Miałem bogatych i potężnych protektorów, którzy więcej mi przysporzyli, niż sam mógłbym osiągnąć przy największym majątku.
Platen nie odpowiedział. Zatopiony w sobie, z ledwością mógł oswoić się z dziwnym odkryciem. —
Pociąg przybył do Poznania. Obaj przyjaciele
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 71.djvu/12
Ta strona została skorygowana.
— 1984 —