Robert podszedł do światła i przeczytał co następuje:
w Poznaniu.
Przesyłam panu załączoną szkatułkę, zawierającą klejnoty, wraz z dokładnym spisem zawartości. Właścicielem tej zawartości jest chłopiec nazwiskiem Helmer, syn marynarza. Mieszka w Poznaniu na zamku niejakiego kapitana Rodowskiego. Zechce pan łaskawie wręczyć mu je wraz z załączonym listem, o ile go pan odnajdzie. Jeśli nie, proszę mnie natychmiast zawiadomić i szkatułkę wraz z zawartością przekazać pańskim władzom państwowym do przechowania.
List jest adresowany do pani Zorskiej z domu hrabianki de Rodriganda, która również mieszka na tym zamku. Wydatki, jakie pan poniesie, zostaną zwrócone przez odbiorcę. Zwracam uwagę pana, że posiadam kopię spisu rzeczy i że ubezpieczyłem ich wartość.
Meksyk.
— Teraz nie ma wątpliwości, że wujek jest złodziejem, — jęknął Platen blady jak trup. — Po tych wskazówkach musiał cię przecież znaleźć. Nie oddał szkatułki władzom. — Przeczytaj drugi list!
Robert otworzył list i przejrzał.
Pisany przez miss Amy Lindsey i adresowany do pani Zorskiej — rzekł. — Zawiera treść natury prywatnej. Nie może cię zainteresować.