— Bezwzględnie. Wczoraj otrzymaliśmy list gończy — odpowiedziano.
— Ścigany był dzisiaj w Poznaniu.
— Ach, nie może być!
Robert wymienił gospodę, opowiedział, co mu tam oznajmiono, i zalecił zarządzenie natychmiastowego pościgu. Potem pobiegł do urzędu telegraficznego, Telegrafista był coniemiara zdumiony, czytając na głos słowa depeszy.
Natychmiast aresztować rosyjskiego kupca futer Helbitowa w jednym z hoteli. Papiery w podszewce kapelusza.
Nazajutrz przed południem porucznik Platen siedział w kantorze wujka. Omawiali sprawę spadkową, która sprowadziła porucznika z Zalesia. Bankier zauważył, że Platen był dziwnie nieswój, gdy wszedł służący i zameldował:
— Panie bankierze, jakiś oficer pragnie z panem pomówić. Oto jego wizytówka.
— W każdym razie znowu pożyczka — rzekł bankier do Platena. — Ci panowie potrzebują zawsze więcej, niż mają. Chodzi tu zapewne o jakiegoś arystokratę, który...
Umilkł raptownie. Odebrał od służącego wizytówkę i spojrzał na nazwisko. Twarz jego przez chwilę miała wyraz zastanowienia, poczem oblała się rumieńcem. Widać było, że musi się opanować. Rzekł głosem niepewnym:
— Ach, mylę się więc! Mieszczanin! Robert