Helmer, porucznik! Czy nie znsz przypadkiem tego pana?
Platen był oszołomiony. Czyżby Robert tak szybko powziął decyzję?
— Znam go nawet bardzo dobrze; to mój najlepszy przyjaciel.
— Ach! Skądże pochodzi?
— Z Zalesia.
Platen spojrzał badawczo na wujka i dostrzegł trwogę w jego drżących rysach. Ale bankier zebrał siły i rzekł opanowanym tonem:
— Jestem ciekaw, czego chce. Wstajesz? Mam nadzieję, że zostaniesz; będzie ci przyjemnie powitać kolegę i przyjaciela. — Prosić!
Służący oddalił się i wpuścił Roberta.
— Pan bankier Walner? — zapytał.
— To ja, panie poruczniku, — odparł zagadnięty.
Robert miał minę poważną. Zasępił się nieco, skoro zobaczył przyjaciela.
— Ach, drogi Platenie, i ty tutaj? — zapytał. — Dzień dobry, mój drogi.
— Dzień dobry — odparł Platen. Przypuszczam, że chcesz w cztery oczy rozmówić się z wujkiem, więc nie będę przeszkadzać. Ale proszę cię, abyś odwiedził mnie następnie w moim pokoju.
— Chętnie, o ile mi pan Walner pozwoli.
— Nie potrzebuje pan mego pozwolenia — odparł bankier. I zwracając się do Platena, dodał: — Zresztą, nie pojmuję, dlaczego odchodzisz. Pan porucznik przyszedł zapewne, aby mnie prosić o po-
Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 71.djvu/23
Ta strona została skorygowana.
— 1995 —