Strona:Tajemnica zamku Rodriganda. Nr 71.djvu/6

Ta strona została skorygowana.
—   1978   —

— Panie poruczniku, cieszy mnie, że ode mnie dowiedział się pan o nominacji. Bardzo żałuję, że chwilowo nie znajdę pana w szeregach mego regimentu, wszakże jestem przeświadczony, że w wielkim sztabie gdzie potrafią się na panu poznać, łatwiej się wyróżnisz niż w pułku. Muszę jeszcze panu napomknąć, że jego Ekscelencja o czwartej punktualnie gotów będzie osobiście przyjąć podziękowanie pana.
Zazdrość oficerów doszła do punktu kulminacyjnego. Tylko Plten objął Roberta serdecznie i szepnął:
— Któżby to pomyślał, kiedy biegłem za tobą z litości, że dzięki tobie dostanę awans? Pożegnam tylko mego dowódcę i poproszę o urlop. Muszę pojechać do Poznania.
— Do Poznania? — zapytał Robert. — A więc niedaleko mojej ojczyzny?
— Tak. Wuj Walner przysłał mi list. Musi się ze mną osobiście porozumieć w sprawie pewnego spadku. Przypuszczam, że dostanę urlop.
— Czy twój wujek nie jest bankierem?
— Tak; mówiłem ci, że jest tak samo spokrewniony ze mną, jak z naszym dotychczasowym majorem.
Platen zwrócił się do pułkownika i bez przeszkód otrzymał urlop. Poczym obaj przyjaciele opuścili kasyno, poleciwszy się względem nowego przełożonego. Na zaproszenie Roberta Platen przyrzekł odwiedzić go wieczorem.
W domu nominacja Roberta wywołała istną bu-